Przy okazji możemy podpatrzeć, jak wygląda praca w branży informatycznej w Wielkiej Brytanii. No i nauka języka angielskiego – nie podręcznikowego, ale żywego języka używanego na co dzień przez tutejszą ludność. Poza pracą, obserwujemy jak wygląda codzienne życie na wyspie. Po całym dniu praktyk przychodzi pora na odpoczynek. Spędzamy go indywidualnie, z innymi uczniami z całego świata uczącymi się w tutejszej szkole językowej czy też z całą naszą paczką. Dwa wieczory kulturalne w tygodniu oraz dwie wycieczki w weekend – to dosyć dużo jak na jeden tydzień. Quiz z wiedzy ogólnej z innymi uczniami z całego świata i lokalną ludnością, czy wypad do pobliskiej miejscowości Newton Abbot, żeby zwiedzić The Old Cider House (najlepszy tego typu obiekt w tym rejonie Wielkiej Brytanii). W sobotę pierwszą weekendową atrakcją był wyjazd do Torbay. Ta tzw. brytyjska riwiera to skupisko kilku nadmorskich kurortów obleganych przez wczasowiczów z Londynu i całej Wielkiej Brytanii oraz z zagranicy. To tutaj urodziła się i mieszkała Agatha Christie i tutaj rozgrywa się akcja jej kilku kryminałów. Wyjechaliśmy rano dwupoziomowym autobusem (tzw. „double decker”), z którego mogliśmy podziwiać panoramę okolicy oraz pobliskie morze. Przyjechaliśmy do miejscowości Torquay – pogoda wyśmienita, błękitne niebo. Krótki spacer w dół miasta a następnie przeprawa promem na drugi brzeg zatoki do miejscowości Brixham. I tutaj kolejna niespodzianka – ponieważ była jeszcze przedpołudniowa pora, zjedliśmy w typowo angielskim pubie English breakfast. Po obfitym posiłku mieliśmy energię, aby przespacerować się wzdłuż portu aż po kamienistą plażę, dalej przez skały; był odpływ, więc mogliśmy spacerować po skalistym dnie morza! Idąc dalej wąskimi uliczkami i ścieżkami doszliśmy do Berry Head National Nature Reserve – widowiskowego półwyspu zakończonego klifem, z którego rozciągał się przepiękny widok na Kanał La Manche. Droga powrotna minęła szybko przy tak pięknej pogodzie i zapierających dech w piersiach widokach. Po powrotnym rejsie statkiem czas na drobne zakupy i spacer po mieście. No i droga powrotna double decker’em do Totnes, w samą porę – bowiem dopiero po powrocie do naszych „host families” zaczęło padać. I padało prawie całą noc. Następnego dnia – niedziela rano, znowu przepiękna pogoda. I kolejna wycieczka, tym razem pociągiem do największej miejscowości w okolicy – miasta Plymouth. Po przyjeździe spacer deptakiem Armada Way wprost do parku Hoe, w którym mieści się m. in. historyczna latarnia morska. Dalej spacer wzdłuż historycznego Barbakanu – i znowu z widokiem na morze, statki, żaglówki i promy. Piękna pogoda, mimo dość silnego chwilami wiatru. Niedziela – więc wiele atrakcji muzycznych i widowiskowych po drodze. Doszliśmy do przystani dla statków i żaglówek oraz miejsca zwanego Mayflower steps – to stąd w 1620 roku wyruszył statek Mayflower z pierwszymi osadnikami, którzy osiedlili się na nowym lądzie i stanowili pierwszych mieszkańców Ameryki. Lunch w obleganym w tej porze Cap’s Jaspers. Po posiłku wędrówka powrotna ulicami Plymouth aż do bardziej komercyjnej części miasta, czyli Drake Circus, a tutaj długo oczekiwany czas wolny i… zakupy. Zmęczeni, opaleni słońcem, ale pełni wrażeń wróciliśmy do Totnes szybkim i wygodnym pociągiem. Przed nami kolejny tydzień praktyk.
Opracowanie: Andrzej Kułak